Ostatnio w moim życiu dzieje się tyle co nic. Zdrowia brak, pracy brak, chłopca brak, braku czasu brak, w zamian pojawiło się multum pomysłów, myśli i przemyśleń. Przez ten niebyt nawet nie podsłuchuję rozmów tylko wsłuchuję się w muzykę i własna głowę.
W związku z powyższym będzie trochę poważniej - kurwa, starzeję się... :) (na dowód tego - właśnie słucham The Police*).
Kulejąc po moim ogródku, zwanym Parkiem Łazienkowskim, zaczęłam zastanawiać się nad tym co dalej... w sumie prócz rodziny, kilku przyjaciół i mojego ukochanego mieszkania nic mnie tu nie trzyma. Jestem wolna. Mogę wszystko - jestem prawie młoda, prawie wysoka, prawie ładna i prawie wykształcona- no dobra, prawie wszystko.
Do głowy wbiło mi się jedno słowo, które łączy to wszystko - POSIADANIE.
Posiadamy życie, pracę, mężów, żony, kochanki, chłopaków, dziewczyny, przyjaciół, dzieci, zdrowie lub jego brak, pasje, psy, koteczki i inne szczury, nieruchomości, pieniądze, długi, stare-nowe rowery, włoskie skutery, niemieckie samochody, odpicowane jabłkofony, ipody, ipady i inne I-cośtamy, laptopy, palmtopy, modne ciuchy, full-capy z hologramem, markowe ścierki, bransoletki ze sznurka, za wysokie szpilki, za niskie szpileczki, limitowane airmaxy, sztuczne cycki, przykrótkie grzywki, polinezyjskie tatuaże, nieprzycięte bokobrody, soczyste mięśnie, hantle bitumiczne, święte obrazki, abstrakcyjne grafiki, gigantyczne lustra, okrągłe łóżka, pastelowe sofy, pozłacane szezlongi, szklane stoliczki, dębowe stoły, metalowe bary, pamiątkowe kubki, porcelanowe filiżaneczki, fejsbuki, tweetery... zmęczyłam się samym myśleniem o tym.
Czy posiadanie tak na prawdę nas uszczęśliwia?
Mnie to blokuje. Przyzwyczajasz się do swoich rzeczy, gromadzisz bzdety, tak jak znajomych na fejsie... i nie potrafisz się z tym rozstać, mimo, że Cię to wykańcza i denerwuje.
Zaciągamy kredyty na miliardy lat żeby kupić swoje M, które już w trakcie spłacania staje się naszą klatką. Zamykamy się w więzieniu "chęci posiadania WIĘCEJ". PO CO? Bo jak masz więcej, to jesteś lepszy? Ciekawszy? Wylansowany? Serio myślisz, że nowy kejs do jabłkofona zrobi z Ciebie lepszego człowieka?
Posiadanie uzależnia, niszczy wolność i blokuje nasz rozwój. Osiadamy, siedzimy, starzejemy się i znikamy...
Ostatnio wydawało mi się, że straciłam coś na czym bardzo mi zależy, bez czego nie mogę i przede wszystkim nie chcę żyć... co za bzdura. Zakończył się destrukcyjny etap POSIADANIA, a zaczęła się wolność, niezależność, uśmiech od ucha do ucha i chęć do życia. Pisząc ŻYCIE, mam na myśli, naukę, podróże, przygody i latanie w spódniczce z trawy po egzotycznych plażach.
POSIADANIE jest dobre na starość, daje nam stabilizację i spokój, ale człowieku jak nie masz jeszcze 30 to SPIERDALAJ I KORZYSTAJ Z ŻYCIA ILE SIĘ DA. Posiadać będziesz później! A na starość do swojej dumnej kolekcji nagromadzonych "rzeczy" dołączysz spełnienie, parę szalonych tajnych wspomnień i masę opowieści dla ciekawskich wnuków.
W skrócie, zamiast ludzi, rzeczy i profili w necie, POSIADAJ GŁOWĘ, MARZENIA I WŁASNE ZDANIE!
z pozdrowieniami dla Was, Drogie Dzieci
Babcia Koko :)
*dla roczników '94+: The Police to taki zespół, gdzie zaczynał Sting. Zresztą wujek Google, ciocia Wikipedia i Pan Youtube uzbroją was w potrzebne informacje :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz